Boże Neurodzenie. Jak przetrwać Święta i co mają z nimi wspólnego neuroprzekaźniki?
Chyba nie ma żadnego innego święta, które byłoby tak hucznie obchodzone w tak wielu zakątkach świata. Być może pewne znaczenie ma czas, w którym się ono odbywa. Okolice przesilenia zimowego, obecnie kojarzone z chrześcijańskim Bożym Narodzeniem, już od epoki kamienia były bardzo ważnym okresem.
Świadczą o tym daty różnych pogańskich świąt: narodzenie perskiego boga Mitry, rzymskie Saturnalia, skandynawskie święto ku czci Odyna czy nasze rodzime słowiańskie Gody. Słynne Stonehenge też zostało zbudowane w odniesieniu do pozycji Słońca na niebie i w tym właśnie najkrótszym dniu roku staje się sceną niezwykłego spektaklu, przyciągającego coraz więcej widzów. Nic dziwnego – w końcu (prawie) wszystko, co żyje na naszej planecie właśnie ze Słońca czerpie energię, bezpośrednio lub pośrednio. To światło słoneczne pozwala roślinom prowadzić fotosyntezę, rośliny stają się pożywieniem dla zwierząt i tak dalej. Przesilenie zimowe jest czasem, kiedy nasza gwiazda pojawia się na niebie najkrócej, ale od tego właśnie dnia zaczyna świecić coraz dłużej, co jest sygnałem, że przyroda wkrótce znów obudzi się, rozpoczynając kolejny roczny cykl życiowy. Dzisiaj też wiele osób, zmęczonych brakiem dziennego światła, pociesza się mówiąc “byle do Świąt, potem to już z górki”.
Święta – cudowny czas?
Można wysunąć przypuszczenie, że w tym stwierdzeniu nie chodzi wyłącznie o ilość światła słonecznego. Obserwując społeczeństwo, odnosi się wrażenie, że grudzień jest najbardziej stresującym miesiącem w roku. I to właśnie ze względu na Święta. Już w latach 60. XX wieku uznano je za jedno z 44 najbardziej stresujących wydarzeń życiowych. Jak jest naprawdę? Chyba najbardziej szkodzi tu perfekcjonizm i chęć spełniania oczekiwań otoczenia. Nie pomaga cały ten szum w mediach. Boże Narodzenie ma być szczęśliwe i radosne, wszyscy mamy z uśmiechem i kolędą na ustach przygotowywać hurtowe ilości pierogów z kapustą, smażyć całe ławice ryb, gotować hektolitry barszczu i kupować tony prezentów. I biada nam wszystkim, jeśli któryś nie będzie idealnie dobrany pod kątem oczekiwań obdarowanego. A wszystko to w atmosferze niezwykle rodzinnej i beztroskiej.
Nie pomagają też reklamy i dekoracje, wyrastające jak grzyby po deszczu ostatnio jeszcze zanim z półek sklepowych znikną znicze na Wszystkich Świętych. W końcu przypominają nam o tym, że powinniśmy zacząć się starać już teraz, bo inaczej nie zdążymy ze wszystkimi przygotowaniami i nasze Święta nie będą idealne, a to spowoduje nadejście bliżej nieokreślonego kataklizmu. No i pogoda. Dzieciom może to nie przeszkadza, ale dorośli wciąż pamiętają białe Boże Narodzenie – ze śniegiem i siarczystym mrozem. Wciąż postępujące zmiany klimatu doprowadziły zaś obecnie do tego, że końcówka grudnia wygląda raczej jak końcówka października, z całym tym błotem i padającym deszczem. Nawet dekoracje nie wyglądają przez to tak, jak powinny. I jak tu wpaść w świąteczny nastrój?
Co nam siedzi w głowie?
Tak czy inaczej, Święta muszą się odbyć. I trzeba się do nich jakoś przygotować, niezależnie od tego czy cieszymy się faktem zbliżania się tej daty, czy też chcemy po prostu jakoś ten czas przetrwać. Oczywiście, każdy z nas zabierze się do tego inaczej. Wynika to między innymi z naszych uwarunkowań neurobiochemicznych. O co chodzi? Mózg każdego z nas wytwarza związki chemiczne zwane neuroprzekaźnikami, za pomocą których poszczególne neurony komunikują się ze sobą. Jest ich wiele, ale przede wszystkim cztery z nich odpowiadają za nasz charakter oraz sposób, w jaki radzimy sobie z wyzwaniami. Są to: dopamina, acetylocholina, kwas gamma-aminomasłowy (ze względu na długą nazwę określany zwykle jako GABA) i serotonina. U każdego występują one w różnej ilości i proporcjach, co decyduje o naszej neuronaturze. To właśnie dominujący neuroprzekaźnik, ten którego mamy najwięcej, zazwyczaj determinuje także to, jak podchodzimy do Bożego Narodzenia.
Pierwsi za przygotowania zabierają się gabowcy – ci, w których neuronaturze dominuje GABA. Bardzo ważne są dla nich tradycje, a Boże Narodzenie chyba najlepiej wpisuje się w ten schemat. Możemy być pewni, że nawet obudzeni w środku nocy będą w stanie bezbłędnie wymienić wszystkie dwanascie tradycyjnych potraw i zaspiewać po dwie lub trzy zwrotki mnóstwa kolęd. Co jeszcze jest ważne dla gabowców? Planowanie. Może się wydawać, że nie ma w nich nic spontanicznego. Ale to właśnie jest ich sposób na uporządkowanie otaczającego świata i radzenie sobie z trudnymi kwestiami. Jeśli mają plan na każdą ewentualność, mogą być spokojni, bo czują, że poradzą sobie ze wszystkimi problemami i nic ich nie zaskoczy. Większość z nich o Świętach zaczyna myśleć już wtedy, gdy z drzew spadają pierwsze liście, a niektórzy – zaraz po Wielkanocy lub… poprzednim Bożym Narodzeniu. Obmyślają sobie wszystkie dekoracje, planują gdzie postawić choinkę, kiedy zacząć które przygotowania… Najczęściej na początku grudnia mają już gotowy grafik dla wszystkich domowników, co może generować różnego rodzaju spięcia, jeśli zbyt natarczywie domagają się jego realizacji. Ale za to nie zostawiają prac na ostatnią chwilę i jeśli w Wigilię ktokolwiek ma wszystko dopięte na ostatni guzik – to właśnie oni.
Acetylocholinowcy podchodzą do tego tematu inaczej. Oni lubią kierować się intuicją i przeczuciami. Szybko kojarzą fakty, nawet jeśli nie zdają sobie z tego sprawy – to często dzieje się na poziomie podświadomości. Niemniej jednak, nikt nie będzie w stanie lepiej wybrać idealnych prezentów dla najbliższych niż oni. Wszystko to dzięki dobrze rozwiniętej empatii. Oni wręcz automatycznie zwracają uwagę na uczucia i emocje innych. Dzięki temu zawsze wiedzą, czego ich bliscy potrzebują i co sprawi im przyjemność. Poza tym acetylocholinowcy są bardzo kreatywni. To właśnie im najlepiej powierzyć dekorowanie domu na Święta – zawsze będa potrafili wymyślić coś nowego, nietuzinkowego, co przykuje uwagę i będzie odzwierciedlało radosną, świąteczną atmosferę. Oni też chętnie będą włączać się w różnego rodzaju akcje charytatywne. To dlatego, że mają silne skłonności altruistyczne i zwyczajnie cieszą się, mogąc zaoferować pomoc komuś, kto jej potrzebuje. Nawet jeśli na co dzień są raczej skryci, to jednak w większości cieszą się ze Świąt, choćby z tego powodu, że mogą sprawić innym trochę radości. No i nikt nie potrafi równie pięknie jak oni snuć tradycyjnych świątecznych opowieści.
Kto chciałby mieć idealne Święta, ale zostawia wszystkie przygotowania na ostatnią chwilę? Serotoninowcy. Oni lubią działać, żywo reagują na bodźce i często zachowują się impulsywnie. Nie znoszą za to rutyny, nudnych obowiązków i ograniczeń. Są też bardzo towarzyscy. Dlatego też dla nich Święta powinny być spędzone w gronie rodziny i przyjaciół – obecność tych osób jest dla nich ważniejsza niż dwanaście potraw na stole. Mogą nie być zbyt dobrzy w planowaniu i jeśli komuś w Wigilię zabraknie mąki do pierogów, to najprawdopodobniej właśnie im. Ale nie przejmują się tym zbytnio. Chętnie udzielają się w kuchni i na tym polu może dochodzić do spięć z gabowcami – strażnikami tradycji. Serotoninowcy bowiem uwielbiają eksperymenty. Chętnie zastąpią nudnego, od wieków tak samo smażonego karpia czymś zupełnie innym, na przykład pieczonym filetem z rekina. Ponieważ zaś męczą się, siedząc bezczynnie, będą zadowoleni mogąc pomóc przy czymkolwiek. I nawet jeśli przypalą kapustę z grzybami czy w ferworze porządków przewrócą choinkę, zawsze znajdą jakieś pozytywy – “Zobacz, teraz ma ciekawszy smak. A tamte bombki i tak były stare i brzydkie, bardzo dobrze, że się pobiły, w przyszłym roku kupimy ładniejsze”. A podczas kolacji wigilijnej z radością będą zabawiać gości.
Jeśli chcemy obsadzić rolę Grincha lub Ebenezera Scrooge’a z “Opowieści wigilijnej”, najpewniej będziemy mogli liczyć na dopaminowców. Ale nie dlatego, że są ponurakami i nie lubią się cieszyć. To po prostu chłodni analitycy o ścisłych, logicznych umysłach. Dlatego niezbyt dobrze odnajdują się wśród tych wszystkich emocji, którymi emanują świąteczne przygotowania i wśród całej tej tradycyjnej symboliki. Za to świetnie radzą sobie z rozwiązywaniem problemów i będą doskonałym wsparciem, gdy zajdzie konieczność natychmiastowego przeprowadzenia akcji ratunkowej – to oni najlepiej ustalą strategię zrobienia ostatnich przedświątecznych zakupów. Dzięki zaś temu, że dobrze radzą sobie z wykonywaniem wielu czynności jednocześnie, potrafią dopilnować ciasta w piekarniku, nie rozgotowując przy tym uszek do barszczu. No i to najprawdopodobniej oni pomyślą o tym, aby nowych ozdób na choinkę poszukać na poświątecznych wyprzedażach, kiedy będą znacznie tańsze.
Jak przetrwać święta?
Niezależnie od naszej neuronatury, Boże Narodzenie to jednak pod pewnymi względami może być trudny czas. Czy da radę jakoś zmniejszyć ten stres? Tradycyjnie na przygotowania i obchody Świąt składają się trzy elementy: porządki, jedzenie i rodzina. Oczywiście, jeśli jesteśmy religijni, dochodzi jeszcze czwarty aspekt, duchowy, ale on akurat jest zazwyczaj najmniej stresogenny, więc skupmy się na tamtych trzech.
To ważne, aby posprzątać dom na Święta. Ale istotna jest motywacja, którą się kierujemy. Jeśli robimy to wyłącznie po to, żeby przypodobać się rodzicom, teściom lub pedantycznej ciotce, to równie dobrze możemy sobie darować – nie przyniesie nam to oczekiwanych korzyści. Jeśli ktoś odwiedza nas tylko po to, żeby oceniać stopień zakurzenia podłóg i zasłon, to i tak znajdzie powód do krytykowania, a my będziemy się czuli niesprawiedliwie ocenieni. A ci, którzy odwiedzają naprawdę nas, a nie nasze mieszkanie, nie zwrócą uwagi na drobinki pyłu na szafce czy zacieki po deszczu na oknie. Dlatego jeśli już decydujemy się na generalne porządki – to tylko po to, żeby było nam miło spędzić te kilka dni w czystym, pachnącym domu.
Druga rzecz, czyli jedzenie. Tradycja nakazuje, żeby było dwanaście potraw. Staropolska gościnność nakazuje przygotować je w takiej ilości, żeby każdy mógł się najeść i żeby absolutnie niczego nie zabrakło. Efekt? Jeszcze po Nowym Roku dojadamy resztki śledzi, karpi i sałatek, zapijając barszczem i kompotem z suszu. Zdecydowanie lepiej więc będzie, jeśli powściągniemy nieco te zapędy i przygotujemy tylko tyle jedzenia, żeby każdy mógł skosztować każdej potrawy. Będzie ich dwanaście, więc z całą pewnością nikt nie wyjdzie głodny. A my będziemy mieli znacznie mniej roboty.
No i rodzina. Koniecznie musimy zadbać o to, żeby każdy dobrze się bawił i nikt nie wyszedł niezadowolony. No i dla każdego musimy mieć prezent spełniający jego oczekiwania. Jest tylko jeden problem – tak się po prostu nie da. W rodzinie zawsze są jakieś animozje, zawsze trafi się ktoś, kto akurat ma gorszy dzień i kto nie będzie się dobrze bawił, choćbyśmy stanęli na rzęsach. Nie unikniemy też tych wszystkich cudownych pytań (“…a kiedy w końcu znajdziesz sobie męża/żonę?”, “Ty dalej w tej kiepskiej pracy, kiedy ją zmienisz?”, “Kiedy będą wnuki?”, “Ale przytyłeś, czy to nie jest najwyższa pora wziąć się za siebie?”), więc przygotujmy sobie zawczasu zestaw kilku żartobliwych odpowiedzi, które nikogo nie urażą, a nam pozwolą z godnością wyjść z kłopotliwej sytuacji. A prezenty – czy naprawdę musimy wydawać na nie fortunę? W końcu to nie cena prezentu świadczy o tym, że obdarowany jest dla nas ważny, ale sam fakt, że mu ten prezent dajemy, bo chcemy mu zrobić przyjemność. Poza tym naprawde trudno jest teraz wybrać tę jedna rzecz, która kogoś uszczęśliwi. No i jeszcze jedno – drogie prezenty budzą zakłopotanie, bo wywołują poczucie, że koniecznie trzeba się zrewanżować, a nie każdego na to stać. Dlatego znacznie lepsze będą miłe, drobne upominki.
Czyli generalnie – żeby zminimalizować stres i naprawdę cieszyć się Świętami, po prostu nie spinajmy się i podejdźmy do nich na luzie.
agnieszka
Z wykształcenia biotechnolog, z zamiłowania poszukiwaczka wiedzy o działaniu ludzkiego mózgu. Fascynuje ją to, w jaki sposób całkiem proste oddziaływania poszczególnych komórek i cząsteczek przekładają się na złożone odczucia, emocje i zachowania. Po godzinach, gdy nie zajmuje się suczką Ferą, z zapałem ćwiczy motorykę małą, intensywnie szydełkując. Uwielbia twórczość Joanny Chmielewskiej i Agaty Christie, a także popularno-naukowe programy o działaniu wszechświata.
Zalogowany jako agnieszka. Wylogować ?
Dodaj komentarz Dyskutuj na forum