Go to the store in English language version dedicated to your location

Change Cancel
Strona główna/Blog/ ~ PUBLICYSTYKA ~ /Zimowe infekcje (cz. 1) - Skąd się biorą grypa i przeziębienie?

Zimowe infekcje (cz. 1) - Skąd się biorą grypa i przeziębienie?

~ PUBLICYSTYKA ~ 7 lutego 2025 Brak komentarzy

Zima kojarzy się przede wszystkim ze śniegiem, ciepłymi swetrami, Bożym Narodzeniem i skokami narciarskimi. Jest to także czas okupowania poczekalni u lekarzy pierwszego kontaktu przez liczne grupy zakatarzonych, gorączkujących i kaszlących osób we wszystkich przedziałach wiekowych. Niestety, ta pora roku nie jest dla naszego zdrowia łaskawa. Dlatego też co roku zastanawiamy się, skąd właściwie biorą się to wszystkie choroby, dlaczego atakują nas akurat zimą i jak się przed nimi bronić

Dlaczego zimą częściej chorujemy?

Wszystko przez pogodę. Jesienią i zimą dni są krótkie, a więc dociera do nas mniej światła słonecznego. Sytuacji nie poprawia też fakt, że często jest pochmurno. A nam promienie słońca są potrzebne do wytwarzania witaminy D. Wszyscy wiedzą, że jest ona niezbędna dla zdrowia kości i zapobiega rozwojowi osteoporozy. Ale poza tym bierze udział w normalizowaniu pracy układu odpornościowego i chroni nas przed infekcjami. Nawet kiedy akurat mamy ładną pogodę i tak nie wystawiamy skóry na działanie promieni słonecznych. A to z tej prostej przyczyny, że jest na to za zimno. Unikając przemarznięcia, ubieramy się od stóp do głów, a na bezpośrednie działanie ultrafioletu wystawiamy jedynie twarz. To zbyt mała powierzchnia, by zsyntezować witaminę D w ilości wystarczającej do zaspokojenia potrzeb organizmu.

Chłód jest przyczyną także innych problemów. Nasze ciało stara się utrzymać stałą temperaturę 37 stopni Celsjusza. Oczywiście, jest to temperatura wewnątrz organizmu. Na skórze, np. pod pachą, jest ona niższa i wynosi słynne 36,6 stopni. Kiedy jest gorąco, naczynia krwionośne w skórze i błonach śluzowych rozszerzają się. Dzięki temu przegrzana krew może oddać ciepło do otoczenia. I odwrotnie – gdy jest zimno, naczynia te kurczą się, aby jak najwięcej ciepła pozostało w organizmie. Niestety, rodzi to pewien problem: mniejszy przepływ krwi w błonach śluzowych np. nosa, oznacza dostarczanie mniejszych ilości tlenu i substancji odżywczych do ich komórek, a tym samym ich gorsze funkcjonowanie. A to właśnie błony śluzowe są barierą powstrzymującą zarazki przed wniknięciem do organizmu. Kiedy są osłabione, w tej tarczy ochronnej pojawiają się luki, przez które mogą przedostać się drobnoustroje.

Na stan błon śluzowych wpływają też inne czynniki. Zimą często przebywamy w ogrzewanych pomieszczeniach, gdzie powietrze jest suche. Kiedy nim oddychamy, wyciąga wilgoć ze śluzówki dróg oddechowych. Ta, gdy jest wyschnięta, nie pełni już tak dobrze swojej roli. Nie pomaga też fakt, że zimą zazwyczaj spożywamy mniej płynów, więc utrudnione jest jej naturalne nawilżanie.

Nie bez znaczenia jest także dieta. Wiosną, a zwłaszcza latem, mamy obfitość świeżych warzyw i owoców, które zawierają mnóstwo witamin niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania organizmu (potrzebujemy w końcu nie tylko witaminy D). Zimą jest ich znacznie mniej. Są wprawdzie kiszone ogórki i kapusta, ale nie jemy ich znowu tak dużo. Poza tym, choć są one bogate w witaminy z grupy B, wciąż nie zawierają wszystkich niezbędnych nam składników, a już na pewno nie w ilości wystarczającej do sprawnego radzenia sobie z infekcjami.

Co możemy złapać?

Odpowiedź na to pytanie jest prosta – drobnoustroje chorobotwórcze. Aby żyć, potrzebują one ciepłego, przyjaznego otoczenia, które znajdują we wnętrzu naszego organizmu. Układowi odpornościowemu to się nie podoba, głównie z tego powodu, że obecność tych mikroorganizmów nie przynosi nam żadnych korzyści. Dlatego, gdy uda im się pokonać nasze bariery ochronne, reaguje on dość gwałtownie: zwiększa produkcję śluzu w drogach oddechowych (może to powstrzyma następnych intruzów), podwyższa temperaturę ciała (chcą ciepłego otoczenia? Proszę bardzo, niech się ugotują) i uruchamia stan zapalny, motywując do działania limfocyty, monocyty i pozostałe komórki broniące nas przed wrogami z zewnątrz.

W ten sposób zaczyna się właściwie każda zimowa infekcja. Kiedy cieknie nam z nosa, kaszlemy i mamy gorączkę, wiemy, że musimy działać, bo nasz układ immunologiczny sam sobie nie poradzi. I tu pojawia się dość istotny problem – czy wiemy, jakie mikroskopijne żyjątka są przyczyną naszych problemów? Chciałoby się odpowiedzieć “a jaka to różnica, byle tylko się ich pozbyć”. Ale różnica jest, i to dość istotna. Mogą bowiem zaatakować nas wirusy albo bakterie. Objawy chorób wywoływanych przez jedne i drugie mogą być podobne, ale już sposoby postępowania wobec obu tych grup są zupełnie inne. Wynika to z faktu, że są to całkowicie odrębne grupy organizmów. A zatem – poznajmy trochę mikrobiologii.

Wirusy – rozmiar to nie wszystko

Wirusy to (w większości) najmniejsze znane organizmy. Są tak małe, że specjaliści nie mówią nawet o ich komórkach, tylko o cząsteczkach. Składają się one z materiału genetycznego zamkniętego w białkowej osłonce zwanej kapsydem. Taki wirus nie może się samodzielnie rozmnażać, nie pobiera pokarmu, nie prowadzi nawet metabolizmu. Dlatego nie jest do końca jasne czy w ogóle są one organizmami żywymi. Właściwie, wszystko zależy od tego, co przyjmiemy jako definicję życia. Jeśli bowiem przyjmiemy, że organizm żywy musi się rozmnażać, rosnąć, prowadzić przemiany metaboliczne i mieć w pełni funkcjonalne komórki – wirusy nie spełniają tych warunków. Jeśli natomiast uznamy, że wystarczy, aby organizm żywy mógł powielać się i żeby był zdolny do ewolucji – wówczas wirusy są jak najbardziej żywe.

Skoro wirusy nie mają własnych organelli komórkowych, w jaki sposób w ogóle się namnażają? Wnikają do wnętrza komórek, po czym “przestawiają” ich aparat enzymatyczny na produkcję własnych nici DNA (lub RNA, zależnie od typu wirusa) i białek do budowy kapsydów. Najczęściej powstaje tyle nowych cząsteczek wirusów, że zainfekowana komórka po prostu pęka, one zaś mogą swobodnie rozprzestrzeniać się dalej.

Przeziębienie i grypa – podobne, ale tylko trochę

Przeziębienie i grypa powodowane są właśnie przez wirusy. Te dwie choroby często są ze sobą mylone, ze względu na podobieństwo objawów. Obie zaczynają się od ogólnego osłabienia, kaszlu, bólu głowy i podwyższonej temperatury, obu mogą też towarzyszyć bóle mięśni. Na tym jednak kończy się podobieństwo. Objawy przeziębienia pojawiają się zazwyczaj stopniowo, podczas gdy w przypadku grypy od razu są nasilone. No i przeziębieniu nie zawsze towarzyszy gorączka, zwłaszcza u osób dorosłych. Pojawia się za to katar, który nie jest typowy dla grypy. Mogą jej natomiast towarzyszyć wymioty i biegunka. Ból odczuwany przy grypie też jest inny: dotyczy nie tylko głowy, ale często całego ciała, bywa bardzo dotkliwy i często zdarza się, że nie ustępuje po przyjęciu leków przeciwbólowych. Przy przeziębieniu łatwo można sobie z nim poradzić za pomocą zwykłego paracetamolu czy ibuprofenu. Różni się też czas trwania każdej z tych chorób. Z przeziebieniem zwykle radzimy sobie w ciągu tygodnia-dwóch, natomiast grypa może trzymać nas nawet dwa-trzy razy dłużej.

No i przede wszystkim – przeziębienie i grypa powodowane są przez dwa zupełnie różne typy wirusów. Pierwsze z nich jest skutkiem “zalęgnięcia się” u nas rinowirusów. Możemy je mieć w nosie. Niestety dosłownie, bo najlepiej czują się one w temperaturze 33-34 stopni Celsjusza, jaka panuje właśnie w naszych przewodach nosowych. Dlatego też dolegliwości związane z przeziębieniem w większości przypadków związane są właśnie z górnymi drogami oddechowymi.

Grypę natomiast wywołują trzy rodzaje Influenzavirus z rodziny ortomyksowirusów. Dwa z nich, oprócz ludzi, atakują też ptaki i świnie. Możliwe, że to właśnie nasi skrzydlaci przyjaciele są źródłem nowych szczepów, z którymi potem my musimy się zmagać. Budowa wirusa grypy jest jedną z przyczyn, dla których atakuje on nas głównie zimą. Poza standardowym białkowym kapsydem, ma on bowiem także osłonkę lipidową, czyli zbudowaną z cząsteczek tłuszczów. To ona przedłuża jego “termin przydatności”. Chociaż więc na powietrzu w temperaturze około 20 stopni wirus ten umiera po ośmiu godzinach, a w wodzie, odchodach lub szczątkach zwierząt po czterech dniach, to gdy temperatura spada do zera stopni, może on przeżyć nawet miesiąc. A jeśli zostanie uwięziony w lodzie – nic straconego, po odmrożeniu będzie tak samo zakaźny jak wcześniej.

Tak po przeziębieniu, jak i po grypie, możemy nie wrócić do pełni zdrowia. Często ich następstwem są bowiem różnego rodzaju powikłania, w tym infekcje bakteryjne.

Bakterie – nieco większe małe dranie

Pierwsze organizmy, które pojawiły się na Ziemi to właśnie bakterie. Dziś rozprzestrzeniły się we wszystkich środowiskach i mają się świetnie nawet tam, gdzie znalezienie żywych istot wydaje się niemożliwe. Liczebność bakterii zasiedlających ludzki organizm jest większa niż naszych własnych komórek. Większość z nich nam nie szkodzi, a wręcz jest niezbędna do prawidłowego funkcjonowania. Co i rusz pojawiają się nowe doniesienia na temat wpływu naszej mikroflory (lub mikrobioty, bo takie określenie w ostatnim czasie uznaje się za bardziej poprawne) na najróżniejsze procesy zachodzące w naszym ciele.

Bakterie, w przeciwieństwie do wirusów, są w pełni sprawnymi organizmami. Nie potrzebują cudzych aparatów enzymatycznych do namnażania się, ponieważ posiadają swoje własne. Problem polega na tym, że niektóre z nich powodują choroby. Ich objawy przypominają te omówione wcześniej. Dochodzą do nich jeszcze ból gardła, które często staje się czerwone i obrzęknięte, oraz trudności w przełykaniu śliny. Kaszel zazwyczaj nie występuje, albo pojawia się dopiero później. Niekiedy dodatkowo bolą uszy, jeśli infekcja dotyczy także ich. Gorączka zaś zazwyczaj jest wysoka, przekraczająca nawet 39 stopni. Charakterystyczną cechą infekcji bakteryjnych jest też żółte zabarwienie wydzieliny z nosa, która staje się przy tym gęsta i trudna do usunięcia.

Przy infekcjach dróg oddechowych najczęściej spotykamy się z gronkowcami i paciorkowcami. Te z gatunku Streptococcus pyogenes na przykład wywołują anginę, Streptococcus pneumoniae, zwane popularnie pneumokokami, mogą być przyczyną zapalenia płuc, a Staphylococcus aureus atakuje płuca, oskrzela i tchawicę. Haemophilus influenzae to wprawdzie pałeczki, ale też mogą być niebezpieczne – odpowiadają za zapalenie nagłośni, a także płuc i opon mózgowych. Wszystkie te bakterie mogą też być przyczyną ropnego zapalenia zatok.

Kiedy do lekarza?

Niezależnie od przyczyny infekcji, trzeba sobie z nią jakoś poradzić. Katar, kaszel i ból należy łagodzić, choćby z tego względu, że trudno z nimi wytrzymać. Co do gorączki – u dorosłych nie powinno się jej zbijać, jeśli nie przekracza 38-38,5 stopnia. Jest ona bowiem naturalnym mechanizmem obronnym organizmu i świadczy o tym, że nasz układ odpornościowy walczy z drobnoustrojami. Poza tym w tej właśnie temperaturze przeciwciała są najbardziej aktywne i najskuteczniej neutralizują bakterie i wirusy. Nie ma też co myśleć, że skoro nałykaliśmy się preparatów przeciwbólowych i przeciwgorączkowych i chwilowo nic nas nie boli, to możemy spokojnie iść do pracy/szkoły. Nic bardziej mylnego – w końcu tylko zamaskowaliśmy objawy, które po kilku godzinach wrócą, zapewne w najmniej odpowiedniej chwili. Poza tym nie powinniśmy zarażać innych. Podczas grypy, przeziębienia i reszty podobnych infekcji powinniśmy zostać w domu i odpoczywać, najlepiej w ciepłym łóżku, z dużą ilością płynów i domowymi sposobami leczenia pod ręką.

A jeśli po tygodniu dalej będziemy chorzy, albo jeśli w ciągu tych siedmiu dni objawy będą się nasilać, koniecznie należy udać się do lekarza, który dokładnie nas zdiagnozuje i zadecyduje o dalszym leczeniu. Jeśli mamy do czynienia z infekcja o podłożu bakteryjnym, konieczny może być antybiotyk. W idealnym świecie zostaliśmy skierowani na wykonanie antybiogramu, czyli badania, które dokładnie wykazałoby, z jakim gatunkiem bakterii mamy do czynienia i na jaki antybiotyk jest ona najbardziej wrażliwa. Ale lekarze zazwyczaj i tak są w stanie określić, co powinniśmy przyjmować i najczęściej mają rację.

Na pewno wiele razy słyszeliśmy, że antybiotyki to niesamowite świństwo i powinno się ich nie przyjmować w ogóle, a jeśli już to jak najmniej i jak najkrócej, bo ich stosowanie powoduje powstawanie superbakterii. Owszem, jak każdy lek, antybiotyk nie pozostaje obojętny dla naszego organizmu. Ale odpowiednio przyjmowany, nie powinien wyrządzić szkód. Co to znaczy odpowiednio? Przede wszystkim zgodnie z zaleceniami lekarza. Jeśli przepisał nam go na 10 dni, to mamy go brać przez te 10 dni, a nie tylko do chwili, kiedy będzie nam się wydawało, że jestesmy zdrowi. Dopiero bowiem wtedy będziemy mieć pewność, że zabiliśmy wszystkie bakterie, które wywołały nasza chorobę. To prawda, że niekiedy już po trzech-czterech dniach kuracji czujemy się właściwie zupełnie zdrowi. Ale to nie znaczy, że w naszym organizmie nie ma już patogenów. Ich część mogła przeżyć pierwsze uderzenie, a ostatecznie zostanie wyeliminowana dopiero wtedy, gdy przyjmiemy całą ilość leku przepisaną przez lekarza. Druga rzecz – trzeba czytać ulotki. Są tam bowiem informacje na temat tego czy antybiotyk przyjmować z posiłkiem, czy też bez, a także jak na jego wchłanianie wpływają poszczególne pokarmy. To ważne, bo dzięki temu możemy zmaksymalizować jego działanie. Czasami w opakowaniu zostaje kilka tabletek. Nie popełniajmy tego głupiego błędu i nie myślmy sobie, że skoro kiedyś nam to pomogło na poważna infekcję, to warto je wziąć teraz, kiedy objawy następnej dopiero się pojawiają! Po pierwsze, nie wiemy, co złapaliśmy tym razem. Po drugie, jeśli odczuwane dolegliwości są słabe, to prawdopodobnie są to wirusy, a na nie antybiotyki nie działają.

Lepiej zapobiegać, niż leczyć

Zimą znacznie łatwiej zarazić się jakimś paskudnym choróbskiem, to już wiemy. Na szczęście istnieje wiele naturalnych sposobów na to, żeby wzmocnić układ odpornościowy. Dzięki nim możemy zapobiec infekcji, a kiedy już się zdarzy – skrócić czas jej trwania i złagodzić objawy. Ale o tym w następnej części artykułu.

Kategorie: ~ PUBLICYSTYKA ~, Dieta i zdrowie, Tajemnice ciała

agnieszka

Z wykształcenia biotechnolog, z zamiłowania poszukiwaczka wiedzy o działaniu ludzkiego mózgu. Fascynuje ją to, w jaki sposób całkiem proste oddziaływania poszczególnych komórek i cząsteczek przekładają się na złożone odczucia, emocje i zachowania. Po godzinach, gdy nie zajmuje się suczką Ferą, z zapałem ćwiczy motorykę małą, intensywnie szydełkując. Uwielbia twórczość Joanny Chmielewskiej i Agaty Christie, a także popularno-naukowe programy o działaniu wszechświata.

Skomentuj

Zalogowany jako agnieszka. Wylogować ?

Dodaj komentarz

Najnowsze artykuły z tej kategorii

~ PORADNIKI ~ 7 lutego 2025
~ PUBLICYSTYKA ~ 7 lutego 2025
Dodaj komentarz
Dołącz do listy oczekujących Prosimy o podanie adresu email, na który chcesz otrzymać wiadomość z powiadomieniem, gdy produkt wróci do sprzedaży w naszym sklepie. Wpisanie ilości, którą planujesz zamówić, pomoże nam zaplanować wielkość najbliższej dostawy.